Kasia-wspomnienie niewoli -3-
Kasia -wspomnienie niewoli 3
Musniecia lodowatych palców przynosilo ulge, uspokajalo rozgrzane cialo,Bylo w tym jednak cos co ja niepokoilo.Ta nagla dobroc byla nienaturalna.Tak jej pragnela,chciala czuc sie bezpieczna,czule dotykana,
tak tego potrzebowala i to dostawala.
Bylo to powodem jej leku o to by trwalo ,by nagle sie nie skonczylo.
Czemu nie mogla cieszyc sie ta chwila ulotnego szczescia,skad brala sie ta obawa ze to tylko sen,igraszka.Ze za chwile pokarze swoje naturalne oblicze,ze to tylko naigrywanie sie z jej pragnien.
Przyjmowala Jego chlodna delikatna pieszczote.Wypiela brzuch.Jej rozgrzany srom pragnal tych zimnych palców,chciala byc blizej nich.Wchlonac je w siebie by uspokoily rozdygotane wnetrze.
Pragnela tej lagodnosci ale gleboko w sobie.Jej lono parlo,nacieralo na ten ledwo odczuwalny dotyk jego dloni który umykal ,draznil ale nie zaspokajal.Byla to dziwna mieszanina leku,porzadania,milosci.Juz nie wiedziala co czuje, zagubila sie w tych meandrach doznan.
Teraz poczula goracy oddech. Jego usta lapczywie chwycily ciemne sterczace brodawki.Piersi miala bardzo zgrabne,nie za duze,ale jedrne w ksztalcie gruszki .byly tak samo opalone jak reszta ciala.Sterczaly lekko rozchodzac sie na boki kolyszace i prowokujace.Zakonczone duzymi prawie czarnymi sutkami które przedluzaly je dodajac im spiczastego wygladu patrzac na nie z boku.Te slodkie jezyny znalazly sie teraz w jego ustach.Ssal je jedne po grugiej,rolowal je w dloni az napecznialy niczym swierzy owoc.Czarne nabrzmiale sterczace sutki sucze.
– Wtulil w nie twarz.
Wchlanial ich zapach-swiezych jedrnych piersi.Pachnialy mlekiem,slodkim odzywczym mlekiem matki.Drzace niczym delikatne banki mydlane,otulaly Go i piescily.Poruszaly zmysly i przywolywaly wspomnienia. Ta niezwykla aura doznan, dzwieków, zapachu przedarla sie przez pancerz chlodu by rozgrzac Jego serce skaleczone kawalkiem lodu.teraz na nowo stawal sie malym chlopcem,wtulonym w matczyna sukienke.Drzacymi rekoma obejmujac szyje rodzicielki -czeka. Czeka cichutko, az zaczna skapywac perelki milosci.Jest cierpliwy i wytrwaly.Czeka na brylanty cieplych slów,rubiny pieszczotliwych dotkniec,onyksy usmiechu. Jest zbieraczem drogocennych kamieni. Zlakniony,pragnie rozkoszowac sie nimi,zatrzymac je na wiecznosc.Sa jednak tak zadkie,tak niedostepne.Dlatego jak górnik,malymi paluszkami,dzieciecymi pocalunkami wyrywa z cieplego,miekkiego ciala matki te odrobiny które pózniej rozkrusza sie by zagubic sie w nicosci.
-Cos w nim peklo.Gorzka lza wyplynela z jego oczu,sunac po policzku muskajac Twarz odretwiala,pusta,z oczami nieobecnymi które zostaly ukryte gdzies tam gleboko w czasie.
-Ruszyli dalej.
Gdy zatrzymal samochód,rozprostowal plecy,przetarl nadgarstkami oczy,po czym wysiadl z samochodu.Chwycil Kasie za jej dlugie czarne wlosy i przyciagnal jej usta do swoich.SSal jej jezyk delektujac sie slina z jej ust.Przygryzal jej wargi ,az do bólu wyciskajac lzy.Potem kazal otworzyc jej szeroko usta i wysunac jezyk-ssal go by na koncu napluc jej do ust.
Kasia przetrzymala te pieszczoty,przelknela jego sline.Trzymal jej glowe mocno ciagnac ja za wlosy.Prowadzil ja w kierunku szerokich frontowych drzwi.Nagle zatrzymal sie,zmienil zamiar,skrecili w bok i poszli wkierunku zabudowan gospodarczych.
-Pokaze ci moje gospodarstwo-powiedzial.Gdy weszli do obory,niepostrzezenie zjawil sie u nóg Pana wielki pies.Umilnie zamerdal ogonem.Pan wolna reka poglaskal go po siersci ten w dowód wdziecznosci polizal Go po dloni.Poznaj Reksa-rzekl do Kasi.
-Reks, moze przywitasz suke. Pies zaszczekal, jego jezyk powedrowal miedzy jej nogi.Dlugie musniecia zwilzyly jej odbyt i srom.W wiercal sie w jej otwory penetrujac raz jedna raz d**ga dziure.Ujrzala jak z jego moszni wychyla sie i chowa gruby, czerwony organ.Jego pysk stawal sie coraz bardziej natarczywy. Sliska maz oklejala jej podbrzusze i uda. Stanal na dwóch lapach chcac na nia wlezc. Ostre “siad” zatrzymalo go. Siedzial teraz nerwowo patrzac na Kasie. Byl potezny ,wielki jak cielak.