Gwalt,a moze nie…?
Mam 31 lat,mieszkam na przedmiesciach duzego miasta na Slasku.Sytuacja która opisze miala miejsce 2 lata temu.
Trasa autobusu którym jezdze do pracy przebiega obok gimnazjum.Ilez to razy widzialem wsiadajace grupki mlodych i rozesmianych nastolatek.Kiedy przyszlo lato,dziewczyny zaczely ubierac spódniczki i obcasy,szorty odslaniajace duzo za duzo i koszulki z wielkimi dekoltami,a ja jadac dzien w dzien z pracy zerkalem,niby przypadkiem i od niechcenia na ich piekne i mlode ciala.Fascynuje mnie to,ze sa chyba nieswiadome tego jak bardzo kusza i podniecaja facetów którzy siedza tuz obok…a moze robia to celowo?
Dziewczyna która zawladnela mym umyslem byla sredniego wzrostu,miala piekne dlugie blond wlosy,swietna figure i w grupie znajomych grala pewna siebie,wrecz aroganckiego twardziela.Z czasem,bo trwalo to dniami,nawet tygodniami,zauwazylem,ze dziewczyna tylko pozornie jest odwazna i zadziorna.Wracajac samotnie ze szkoly znikala w tlumie,nie wyrózniajac sie niczym.Wiele razy szedlem za nia,bo tak sie zlozylo,ze dziewczyna wysiadala na tym samym przystanku co ja.Dzien w dzien szedlem za nia i obserwowalem jak jej posladki i biodra sia kolysza,czulem w jej zachowaniu pewien strach kiedy obracala sie i zerkala w tyl z wystraszona mina,po kilkudziesieciu metrach nasze drogi sie rozchodzily,ona szla dalej,a ja skrecalem w boczna droge.
Tak mijaly dni,mialem coraz wieksza obsesje na jej punkcie,w dobie portali spolecznosciowych wysledzenie jej zajelo mi 15 minut. Znalem imie,nazwisko,co zazwyczaj robi w wolnym czasie,kogo zna,ulubiony kolor i rozmiar buta.Wracajac pewnego razu z pracy dosc pózna pora minalem ja gdy biegla ubrana w strój do biegania i ze sluchawkami.Jej standardowa trasa biegla bboczna ulica która równolegle do torów kolejowych odgradzala teren mieszkalny od sporego terenu lasów w naszej okolicy.
Chcac ja spotykac jak najczesciej,wybieralem wlasnie ta trase wracajac wieczorami z pracy,nie zawiodlem sie,dzien za dniem mijalem ja w tym samym miejscu
Zaczela mi sie snic,a i na jawie zaczalem knuc niezliczone plany i scenariusze jak móglbym ja miec.I tak sie stalo,ze pewnego dnia zlo wygral ze zdrowym rozsadkiem.To byl piatek,wzialem w pracy wolne,wiec mialem caly dzian na przygotowania.Znalazlem w szafie stare czarne dresowe spodnie i czarna bluze z kapturem,zabralem ze soba skladany nóz i rolke szerokiej tasmy klejacej odpowiednio zabezpieczonej,gotowej do szybkiego uzycia.Ukrylem sie na nasypie kolejowym,w miejscu gdzie musiala przebiegac,gdys byla to jedyna mozliwa droga.Miejsce odpowiednie,bo konczyly sie tam zabudowania,a zaczynaly lasy.
Czekalem jakies 20 minut,do dzis sam nie wiem czego bylo we mnie wiecej,strachu czy podniecenia.Kiedy zbiegalem rozpedzony z nasypu wydawalo mi sie,ze slysze kazdy jej oddech,nie zauwazylem na jej twarzy nawet blysku zaskoczenia.Wpadlem na nia z calym impetem potracajac ja calym ciezarem ciala.Mimo,ze nie jestem specjalnie dobrze zbudowany,to rozpedzone 80kg dalo efekt kiedy uderzylo w ok. 50kg dziewczecego,niczego nie spodziewajace sie ciala.Dziewczyna zdazyla krzyknac i upadla,a ja ledwo utrzymujac sie na nogach,w panice staralem sie trzezwo myslec.Pochylilem sie stojac za nia i zacisnalem jej ramie pod szyja,lekko podduszajac,dlonia d**giej reki zaslanialem jej usta,modlac by nie okazala sie mistrzynia samoobrony i nie wywinela jakiegos numeru.Zaskoczyl mnie brak oporu w jej ruchach,poprowadzilem ja wprost w las przy którym biegla droga lekko tylko szarpiac jej poddanym cialem.
Kiedy zabrnelismy wystarczajaco gleboko popchnalem ja na ziemie,bylo ciemno,swiatlo latarni ledwie docieralo w to miejsce,uslyszalem jak ciezko oddychajac upada na wysuszone liscie i galazki.Lezala na brzuchu,usiadlem okrakiem na jej udach,jedna reka trzymajac za kark zaczalem wyciagac tasme z kieszeni.Kaptur opadl mi na plecy,ale w tej pozycji nie mogla mnie zobaczyc,próbowala walczyc,ale sprawnie owiazalem jej nadgarstki tasma za jej plecami.Urwalem tasme i owinalem lekko i niedbale wkolo jej ust choc nawet nie krzyczala.Czulem ogromne podniecenie,nareszcie byla moja,bezbronna..czulem jak jej gorace cialo pachnie mieszanka jej dezodorantu i potu.W oddali bylo slychac pociag który leniwie toczyl sie po torach.
Kleczac obok niej.Szybko zsunalem z niej jej krótkie dresowe spodenki i dobralem sie do tej czesci cala która nie dawala mi spokoju od kilku tygodni.Chwycilem jej posladki rekami i szeroko rozchylilem,pochylilem sie szybko i zaczalem lizac,trafilem na mocno zacisniety odbyt,poczulem jak cala drzy,zaczalem wwiercac sie jezykiem,zapach jej cipki i potu hipnotyzowal,poczulem,ze jeszcze chwila i nie wytrzymam.Znów kleknalem okrakiem za nia,nie wiem czy plakala,czy jeczala,nie myslalem o tym.Opuscilem w dól swoje spodnie,na tyle ile pozwalala mi ta pozycja,twardy i gotowy kutas wyskoczyl i sie prezyl.pochylilem sie nad nia wdychajac zapach jej wlosów.Wszedl za pierwszym razem,caly,miala mokra i goraca cipke.Myslalem,ze bede musial pchac z sila,ale jej cipka wchlaniala mojego chuja.Za kazdym razem kiedy wpychalem jej,ona wydawala z siebie jek.Najbardziej pamietam goraco w podbrzuszu gdy dochodzilem i zapach jej potu.Po kilku ruchach poczulem ze szybko dochodze,nie mialem zamiaru sie powstrzymywac,nie po to robilem to wszystko,by teraz byc ostroznym i uwazac.Przy kolejnym mocnym wejsciu w nia nie wytrzymalem.Zalalem ja tym wszystkim co przez ten caly czas trzymalem w sobie,podnieceniem,namietnoscia,chorym pozadaniem.Opadlem na nia przygniatajac swoim ciezarem caly czas nie wychodzac niej.
Po kilku glebokich oddechach poczulem,ze znów robie sie twardy.Siedzac na niej okrakiem poklepalem ja po posladku mokrym i klejacym sie od naszych soków kutasem.
– no to teraz w d**ga.. – pamietam,ze tylko to wysapalem w jej ucho kiedy pochylilem sie i po omacku staralem sie wepchnac sztywniejacego chuja w jej dupke,która na sile starala sie zacisnac.Tym razem trwalo to dluzej,ale po kilku chwilach znów poczulem,ze dochodze,a jej miarowe jeki i ciasna dupka tylko pomagaly.
Po wszystkim pochylilem sie znów nad nie,otarlem spocony policzek o jej wlosy i wyszeptalem: -dziekuje,bylas wspaniala,nie bój sie.. Poprawilem spodnie,ubralem kaptur i odzyskujac juz trzezwosc myslenia rozcialem jej tasme w nadgarstkach.
Do dzis nie pamietam jak znalazlem sie w domu,pamietam tylko jak uciekalem pelen strachu i spelnienia przez nasyp kolejowy i slepo przez laki okrezna droga.
Weekend przechorowalem w domu,w stresie i napieciu. Poniedzialek,poszedlem do pracy cholernie pewny,ze na czole mam wypisana wine,i ze wszyscy wiedza co zrobilem.Nie bylo jej w autobusie..
We wtorek gdy znów jej nie spotkalem doszlo do mnie,ze jesli nie ze mna,to z nia cos sie stalo,nie wiem co,zostawilem ja co prawda w takim stanie,ale nie zwiazana i nie byla az tak daleko od domu..bylem zalamany,minelo popoludnie,wieczorem sam nie wiedzac co poczac poszedlem do nocnego po kilka piw.Chcialem sie upic,zeby choc spokojnie zasnac i przetrwac do kolejnego dnia.Nie wiem nawet kiedy nogi zaprowadzily mnie na ta ulice,szedlem nie zwracajac uwagi na nic zajety swoimi myslami,az nagle w oddali zobaczylem dziewczyne biegnaca w moja strone,miala dziwnie znajoma sportowa rózowa koszulke,a za jej glowa podskakiwal blond kucyk.Krótkie sportowe spodenki kuszaco opinaly jej uda.Gdy byla blizej zobaczylem na jej kolanach i odach kilka obtarc i drobnych siniaków…
Do dzis nie wiem czy jej usmiech i mrugniecie okiem które mi poslala mijajac mnie bylo wytworem mojej chorej wyobrazni,czy bylo realne..